Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/274

Ta strona została skorygowana.

gdyby ta nikczemna dziewczyna chciała uciekać z nim razem, zabij ją bez litości.
Korentyn, dojrzawszy w cieniu kilka z tych niewyraźnych postaci, które przed chwilą wziął był za kamienie, poruszających się i skradających pod murem, cofnął się zręcznie i pobiegł wprost na odwach pod bramę ś. Leonarda, gdzie zastał komendanta śpiącego w ubraniu na łóżku obozowém.
— Dajcież mu pokój, obywatelu — rzekł szorstko Beau-Pied do Korentyna — dopiéro co oczy zmrużył.
— Szuanie są w mieście! — krzyknął Korentyn w uszy Hulotowi.
— Niepodobna! Ale tém lepiéj! — zawołał komendant, przecierając oczy. — Przynajmniéj będziemy się bili!
Gdy Hulot wraz z Korentynem przybyli na Promenadę, ten ostatni pokazał mu dziwną pozycyą, jaką Szuanie zajmowali w cieniu.
— Podeszli, albo zdusili którąś z wart, jakie umieściłem pomiędzy schodami królowéj i zamkiem! — wykrzyknął komendant. — Piekielna mgła! Ale cierpliwości! Poślę pięćdziesięciu ludzi pod wodzą porucznika do stóp skały! Nie trzeba ich atakować tutaj! Te szelmy są tak twarde, że stoczyliby się w przepaść, jak piłki, bez szwanku!
Dzwon pęknięty zegara miejskiego wydzwaniał godzinę drugą, gdy komendant powrócił na Promenadę po wydaniu rozkazów i przedsięwzięciu środków dla pochwycenia Szuanów, prowadzonych przez Marche-a-Terre’a. Natychmiast podwojono straże i domek panny de Verneuil stał się centralnym punktem téj całéj armii. Komendant zastał Korentyna, wpatrującego się w okno oświetlone ponad wieżą Papegant.
— Obywatelu — rzekł mu Hulot — zdaje mi się, że nas ten były szlachcic wytrzymuje i głowy nam zawraca. Dotąd nikt się nie ruszył nawet.
— On tam już jest! — wykrzyknął Korentyn, wskakując na okno. — Dojrzałem cień mężczyzny na firance! Nie rozumiem, co się stało z moim malcem! Zabili go, albo namówili, żeby został! Patrzaj-że, komendancie! oto tam! Cień mężczyzny! Naprzód!
— Nie pójdę przecież łapać go w łóżku, u miliona dyabłów! Wyjdzie chyba, kiedy wszedł! Gudin nie chybi strzału! — wykrzyknął Hulot, który chciał skończyć bez sądu z margrabią.
— Kiedy tak, komendancie, to ja ci nakazuję w imieniu prawa natychmiast rozpocząć atak na ten dom!
— Paradny jesteś, obywatelu! Ty mi nakazujesz?..