Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/280

Ta strona została skorygowana.

przed wiekami, Pan zstępował w prostocie i ubóstwie pocieszać umierających. Młode dziewczęta przyjmowały po raz pierwszy chleb święty w tém samém miejscu, w którem dnia poprzedniego oddawały się światowéj zabawie.
Związek margrabiego z panną de Verneuil miał być dokonany, jak wiele innych związków w owe czasy, aktem, przeciwnym ówczesnemu prawodawstwu, późniéj jednak małżeństwa te, po największéj części pobłogosławione u stóp dębów leśnych, były wszystkie jak najskrupulatniéj przyznane. Ksiądz, który zachowywał aż do ostatniéj chwili dawne zwyczaje, był jednym z ludzi wiernych swoim zasadom, pomimo burz i piorunów. Głos jego, nieskalany przysięgą, wymaganą przez rzeczpospolitą, wśród huku walk niósł tylko słowa pokoju. Nie rozżarzał on, jak to czynił opat Gudin, ognia pożarów, ale wraz z innemi poświęcił się niebezpiecznéj misyi spełniania obowiązków kapłańskich dla tych, którzy pozostali katolikami. Aby módz spełnić przyjęte dobrowolnie obowiązki, ksiądz taki musiał się uciekać do przeróżnych podstępów, świętością celu usprawiedliwionych. A i margrabia, pragnąc zażądać od niego błogosławieństwa kościelnego dla swego związku, znalazł go dopiéro w jednéj z tych grot skalistych, które do dzisiaj noszą w Bretanii nazwę „księżych kryjówek“.
Widok téj twarzy bladéj i cierpiącéj tak bardzo zniewalał do szacunku i modlitwy, że kapłan ten sam jeden wystarczał do nadania światowéj sali pozoru świętego miejsca. Akt nieszczęścia i rozkoszy był już gotowy. Przed rozpoczęciem obrzędu ksiądz wpośród milczenia zapytał o imiona narzeczonéj.
— Marya-Natalia, córka panny Blanki de Casteran, zmarłéj ksienią klasztoru Notre Dame w Séez, i Wiktora Amadeusza księcia de Verneuil.
— Urodzona?
— W Chasterie, pod Alençon.
— Nie myślałem — szepnął baron do ucha hrabiemu — żeby Montauran zrobił to głupstwo i ożenił się z nią! Córka naturalna księcia de Verneuil! Doprawdy, Montauran wart więcéj!
— Gdybyż jeszcze córka naturalna króla, toby było do darowania — odpowiedział Bauran baronowi z uśmiechem — ale ja go tam ganić nie będę. Podoba mi się przyszła margrabina. A teraz wydam wojnę „klaczy Charette’a“! Ta się przynajmniéj w małżeństwa nie wdaje! Ona nie grucha!..
Imiona, nazwisko i tytuły margrabiego były już wprzód wpisane; nowożeńcy podpisali akt najprzód, a następnie świadkowie. Obrzęd rozpoczął się. W téjże saméj chwili Marya sama jedna z całego zebrania pochwyciła uchem szczęk broni i odgłos ciężkich kro-