wiązały wnet cichą rozmowę, któréj szmer ledwo dochodził do jego uszu.
— Odjechałaś pani tak śpiesznie — rzekła młoda wieśniaczka — że nie miałaś czasu nawet się ubrać. — Ładnie wyglądasz! — Gdybyśmy miały jechać daléj, niż do Alençon, potrzebaby koniecznie przebrać się...
— Och! Och! Fanszeto! — przerwała z uśmiechem.
— Jakto?
— Oto po raz już trzeci próbujesz wybadać kres i cel mojéj podróży.
— Czyż powiedziałam cokolwiek, coby zasługiwało na ten zarzut?
— O! poznałam ja dobrze twoję chytrość. — Skromniutka i niewinna napozór, nauczyłaś się nieco fortelów w mojéj szkole. Zaczynasz czuć wstręt do zapytań. Masz słuszność, moje dziecko. Zpomiędzy wszystkich sposobów wydarcia tajemnicy, ten jest, mojém zdaniem, najniezręczniejszy.
— Dobrze więc! — rzekła Fanszeta — ponieważ nie mogę nic ukryć przed tobą, przyznaj, czyż zachowanie się twoje nie obudziłoby ciekawości świętego? Wczoraj bez sposobu do życia, dzisiaj ręce pełne złota, w Mortagne dają ci złupiony dyliżans, którego konduktora zabito, jesteś protegowaną przez wojska rządowe i jedziesz nareszcie w towarzystwie człowieka, który mi się wydaje twoim złym gieniuszem...
— Kto, Korentyn? — zagadnęła nieznajoma akcentując te słowa dwoma dźwiękami głosu, pełnemi pogardy, która kryła się nawet w gieście, jakim wskazała na „kawalera“. Słuchaj, Fanszeto, czy przypominasz sobie Patryotę, owę małpę, którą nauczyłam naśladować Dantona, a która tak serdecznie nas bawiła?
— Tak, pani.
— Czy bałaś jéj się?
— Ależ ona była zaczarowaną.
— A Korentyn ma kaganiec, moje dziecko.
— Bawiłyśmy się całemi godzinami z Patryotą — mówiła Fanszeta — to prawda, ale kończyło się zawsze na tém, że nam zrobił coś złego.
I z temi słowy usunęła się żywo Fanszeta w głąb’ powozu, zbliżyła się do swojéj pani i poczęła pieścić jéj ręce, mówiąc głosem pełnym czułości:
— Odgadłaś mię a jednak mi nie odpowiadasz. — Jakto? po tylu chwilach smutku, które mię tak bolały, w dwudziestu czterech godzinach, możesz odzyskać szalony humor, jak wtedy, gdy mówiłaś o zabójstwie? Skąd pochodzi ta zmiana? Mam prawo wymagać
Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/59
Ta strona została skorygowana.