— Pani daruje! — dorzucił jeździec, oddalając się z oznakami niewolniczéj uległości pomimo doznanego zawodu.
— Prędzéj! prędzéj! — zawołała dama do pocztyliona. — Teraz niéma się już czego obawiać! Jedź kłusem albo galopem, byle prędzéj. Czyż nie jesteśmy pewni na bruku Alençońskim?
Gdy powóz przejeżdżał obok komendanta, zawołała słodkim głosem:
— Wszak spotkamy się w oberży, panie komendancie. — Nieprawdaż?... Przyjdź mnie obaczyć.
— Napewno — odrzekł mrucząc do siebie Hulot. W oberży! Przyjdź mnie obaczyć! Jak to stworzenie mówi do szefa półbrygady...
I powiódł palcem za dyliżansem, który toczył się szybko po gościńcu.
— Nie skarż się, komendancie, ona ma twój stopień gieneralski w kieszeni — zauważył śmiejąc się Korentyn, który starał się puścić swojego konia galopem za ujeżdżającym dyliżansem.
— Alboż ja dałbym z siebie dudka robić tym parafianom — rzekł Hulot z gniewem do swych przyjaciół. — Wolałbym wrzucić uniform gieneralski do fosy, niż zdobyć go w łóżku. I czego chcą od nas te trutnie? Czy pojmujecie co z tego wszystkiego?
— O tak! — rzekł Merle, ja np. wiem, że jest-to najpiękniejsza z kobiet, jakie kiedykolwiek widziałem. Zdaje mi się, że źle rozumiecie metaforę tego panicza. To musi być żona pierwszego konsula.
— Ba! żona pierwszego konsula jest starą, a ta jest młoda — zareplikował Hulot. Zresztą, rozkaz, który otrzymałeś od ministra, nazywa ją panną de Verneuil. Była niegdyś szlachcianką. Czyż ja się na tém nie znam? Przed rewolucyą wszystkie one pełniły to rzemiosło; za kiwnięciem palca można było zostać szefem półbrygady; potrzeba było tylko umiéć gładko włożyć do ucha parę razy: Moje serce!
Gdy tak żołnierze gawędzili, straszliwa karoca, służąca za wóz pocztowy, szybko dojechała do hotelu Trzech Maurów położonego w środku wielkiéj ulicy w Alençon. Hałas żelaziwa przy tym niekształtnym wehikule wywołał gospodarza na próg hotelu. Był-to rzadki wypadek w Alençon, ażeby wóz pocztowy zajeżdżał do hotelu Trzech Maurów; straszliwa katastrofa w Mortagne dodała tém szczególniejszego zajęcia widokowi tak, że kto żyw, wyruszył na oględziny dyliżansu. Kobiety podróżne, pragnąc ujść ciekawości tłumu, coprędzéj wbiegły do kuchni, stanowiącéj, powszechnym zwyczajem na Zachodzie, przedpokój oberży, a gospo-
Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/62
Ta strona została skorygowana.