Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/89

Ta strona została skorygowana.

toński. Marche-a-Terre powtórzył tę operacyę siedem czy osiem razy, nie mówiąc ani słowa, jakby ten proszek miał siłę zmienić prąd jego myśli. Nagle zrobił giest rozpaczy, rzucił stożek towarzyszowi, nachylił się i wydobył ze słomy ukryty tam karabin.
— Takich siedem czy osiem niuchów naraz, to nic nie warto — rzekł skąpy Pille-Miche.
— W drogę — krzyknął Marche-a-Terre ochrypłym głosem — będzie robota.
Ze trzydziestu Szuanów śpiących pod żłobami i w słomie, podniosło głowy. Zobaczywszy, że Marche-a-Terre stoi z karabinem w ręku, znikli szybko za drzwiami wychodzącemi na ogrody, z których na pola już było niedaleko.
Gdy Fanszeta wychodziła ze stajni, zobaczyła dyliżans, gotowy już do drogi. Panna de Verneuil i nowi jéj towarzysze, państwo du Gua Saint-Cyr zajęli już miejsca w karetce. Bretonka zadrżała, ujrzawszy, w tylném siedzeniu swoję panią obok kobiety, która wydała na nią wyrok śmierci. Podejrzany siedział obok Maryi i, jak tylko Fanszeta zajęła czwarte siedzenie, wehikuł ruszył z miejsca, niesiony ciężkim kłusem.
Słońce rozproszyło szare chmury jesieni a promienie jego ożywiały melancholię pól nadając im urok świeżości i młodości. Wiele kochanków bierze takie zmiany w przyrodzie za prognostyki szczęścia. Dziwiła mocno Fanszetę cisza, jaka panowała w powozie. Panna de Verneuil przybrała nanowo obojętny wyraz twarzy i siedziała z oczami spuszczonemi, z głową nieco na bok pochyloną, w głębi powozu. Ręce miała schowane pod mantylę, w którą się zawinęła. Jeżeli czasem podniosła oczy na chwilę, to tylko dlatego, aby spojrzéć na krajobraz, który jak w panoramie ciągle się zmieniając, ginął w przestrzeni. Pewna, że jest uwielbianą, usuwała się od uwielbienia, ale pozorna jéj obojętność zdradzała więcéj kokieteryi, niż naiwności. Oddany rozkoszy, jaką zwyczajnie dają początki wszelkiéj intrygi, młodzieniec, nie starał się dotąd nawet wytłomaczyć sobie dysonansu, jaki zachodził pomiędzy kokieteryą i egzaltacyą téj dziwnéj kobiety. Ta niewinność udana niepozwalała ani przypatrywać się swobodnie twarzy téj, którą wyraz spokoju w téj chwili krasił jeszcze więcéj aniżeli rumieniec ożywienia i zapału. Ludzie nie są w stanie ocenić i zanalizować źródeł swoich rozkoszy.
Trudno jest żądać, ażeby młoda kobieta zdołała ukryć się w karetce pocztowéj przed wzrokiem towarzyszów podróży, których oczy przywiązują się do niéj, szukając rozrywki w jednostajności i nudach podróży. To téż szczęśliwy, że może zaspokoić chciwe łakomstwo budzącéj się namiętności bez narażenia się na to, aby pan-