Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/96

Ta strona została skorygowana.

nowił rzucić na kartę wszystko, aby tylko uzyskać pierwszy dowód łaski, zatrzymał się więc i rzekł:
— Chcesz pani, żebym ci wyznał pewną tajemnicę?
— O! mów pan prędzéj, jeżeli tylko pana dotyczy.
— Ja nie jestem w służbie rzeczypospolitéj. Gdzie pójdziesz — pójdę!
Na te słowa Marya zadrżała, cofnęła swoję rękę zpod jego ramienia i ukryła twarz w dłoniach, zasłaniając rumieniec czy bladość, która jéj lice powlekła. Nagle jednak, podnosząc głowę do góry i opuszczając ręce, rzekła czuléj:
— Więc... zacząłeś pan tak, jakbyś był skończył — oszukałeś mię...
— Tak — odpowiedział.
Usłyszawszy ten wyraz, odwróciła się szybko od powozu, ku któremu zbliżali się i poczęła biedz prawie naprzód, oddalając się od niego.
— Ależ — zawołał marynarz — sama pani mówiłaś, że powietrze to źle na nas wpływa.
— O! to już przeszło, już się powietrze zmieniło — rzekła z odcieniem powagi w głosie, idąc szybko daléj, jakby pod wpływem burzliwych myśli.
— Milczysz pani — zapytał młodzieniec, którego serce napełniło się słodkiém przeczuciem rozkoszy.
— Ach! — zawołała urywanym głosem — tragiedya prędko się zaczęła.
— O jakiéj tragiedyi chcesz pani mówić? — zapytał.
Zatrzymała się, zmierzyła go od stóp do głowy wzrokiem, w którym malowało się podwójne uczucie: obawy i ciekawości, poczém pod maską nieprzeniknionego spokoju ukryła miotające nią uczucia, dając tém dowód, iż zna sztukę życia.
— Kto pan jesteś? — zawołała — i pocóż o to pytam?... Gdym cię tylko ujrzała, natychmiast przyszło mi to na myśl. Pan jesteś dowódcą wojsk królewskich, ukrywający się pod nazwiskiem Garsa. Były biskup z Autun miał racyę, gdy mówił, że zawsze potrzeba wierzyć uczuciom zwiastującym nieszczęście!
— Jakiż interes mogłabyś pani miéć w poznaniu tego człowieka?
— Jakiż interes może on miéć w ukrywaniu się przede mną, która uratowałam mu życie? — wykrzyknęła, śmiejąc się z przymusem. — Dobrze i rozsądnie postąpiłam, zatrzymując na ustach pańskich wyznanie miłości. Wiedz pan, że cię nienawidzę. Ja jestem republikanką, pan przewódcą stronników króla; wydałabym pana, gdyby nie to, że masz pan moje słowo, żem już raz pana uratowała, gdyby nie to... — Nie domówiła rozpoczętego zdania. Te wahania