— Będziesz mnie kochała — mówiła do niego. Tak, będziesz mi wdzięczną za moje starania, za miłość, którą cię otoczę; będę żyła dla ciebie tylko, nie obawiając się opuszczenia i niewdzięczności, za moje poświęcenie... Mam wreszcie na świecie kogoś, z kim mnie łączą najsłodsze, najsilniejsze węzły, mam nadzieję, że twoje niewinne pieszczoty, twoja dziecięca wesołość, wystarczą do mojego szczęścia...
Było też zupełnie naturalnem, że wśród uniesień tej niezaznanej dotąd radości, ożyło wspomnienie tego, któremu ją zawdzięczała: Pani de Roselis myślała jak szczęśliwym czułby się Leon, gdyby mógł ujrzeć to dziecię i przypomniała sobie daną mu obietnicę, zawiadomienia go o przyjściu na świat dziecka.
Wysłała więc murzyna do Paryża, żeby tam kazał zrobić pierścionek według ułożonego planu. Dała mu nakaz wywiedzenia się w ministerjum wojny, gdzie przebywa pułk Leona i pojechania natychmiast do niego z wiadomością. Murzyn miał oddać pierścionek osobiście i odjechać zaraz, nie dając panu de Tréval czasu na pytania. Poseł spełnił dane polecenia roztropnie i dokładnie.
Strona:PL Balzac - Zamaskowana miłość.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.