— Dziewczynka! — zawołał Leon... Moje dziecko. I ani listu — ani jednego słowa! Ona wciąż naigrawa się ze mnie... Wszystko skończone! Może już nigdy nie dowiem się nic o niej... Ale kto ona jest — ta niepojęta istota, która rozporządza tak moim losem, krępuje całą moją przyszłość? Ona — ciągle niewidzialna — śledzi mnie wszędzie, znajduje w głębokiej prowincji i według kaprysu, odszukuje mnie i porzuca! Nieszczęsny ten bal! Złowrogie spotkanie!
Wzburzony jego umysł roztrząsał na wszelkie sposoby tę zagadkę lecz nie mógł znaleźć uspakajającego wyjaśnienia...
Cały długi rok upłynął Leonowi w ten sposób. Z nadchodzącą wiosną, zaczęły się rozchodzić pogłoski o wojnie; mówiono o wyprawie do Hiszpanii, a wojsko marząc o sławie i awansach, radowało się, że nadszedł koniec spokojnego życia w prowincjonalnym garnizonie.
Leon szczególnie, dręczony wspomnieniami i przymusową bezczynnością, które je podsycała, oczekiwał niecierpliwie hasła wymarszu. Ale jakże się zadziwił, otrzymawszy depeszę z ministerjum wojny mianującą go adjutantem jenerała X... i rozkaz natychmiastowego wyjazdu do Paryża, do tegoż jenerała.
Leon, który go nie znał i nie miał żadnej protekcji, nie mógł pojąć czemu zawdzię-
Strona:PL Balzac - Zamaskowana miłość.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.