Raz, nad samym wieczorem, pani de Roselis siedziała w parku, przyglądając się zabawom Leonii, i marząc o tym, którego przypominał jej widok dziecka, gdy usłyszała rozmowę zbliżających się służących, którzy szukali pani. Jeden z nich mówił:
— Pani musi być w parku, ze swą córeczką...
— Z córeczką!? — powtórzył ze zdumieniem, głos pani de Gernancé.
I jednocześnie ukazała się ona sama. Przyjaciółki padły sobie w objęcia.
— Moja droga Elinor! — przemówiła serdecznie pani de Gernancé. — Nie mogłam już dłużej znieść tego niepokoju; listy twoje były tak krótkie i rzadkie, odczuwałam w nich odcień takiego smutku, że chciałam osobiście przekonać się o twojem usposobieniu; przyjechałam na krótko, żeby podzielić z tobą samotność i rozweselić cię, jeśli zdołam...
Strona:PL Balzac - Zamaskowana miłość.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.