ra spotkała mnie za ten błąd, który tak surowo mi wyrzucasz...
I przypomniała jej adjutanta, o którym tyle mówiono u pani de B... i którego wszyscy tak żałowali.
— Jakto? To on?! — wykrzyknęła pani de Gernancé. Cożeś uczyniła, Elinoro! Jakże cię żałuję! Widzisz sama, że ta lekkomyślność zniweczyła twój spokój i swobodę, a jako słuszna kara, spotyka cię to, że nie możesz już naprawić popełnionego błędu. Nie masz praw małżonki — nie masz praw matki — i przez całe życie będziesz musiała rumienić się i wstydzić uczuć najnaturalniejszych, godnych szacunku! I ty, piękna, świetna, obdarzona tak hojnie darami losu, wyrzekłaś się dobrowolnie szczęścia, którem może cieszyć się najmarniejsza z kobiet — tego słodkiego szczęścia, jakie daje mąż i dziecię! Ale to jeszcze nie wszystko. Czytam wyraźnie w twem sercu; napróżno przez dumę, chciałabyś to ukryć przed ludźmi i przed sobą... Serce twoje nie jest już wolne — kocha — oddało się bezpowrotnie...
Pani de Roselis, zakryła twarz rękoma; z oczu jej łzy popłynęły.
— Droga Elinoro! — wyrzekła łagodnie pani de Gernancé, biorąc w objęcia płaczącą. Widząc twoje łzy, czuję, że mam zawiele przyjaźni dla ciebie, by módz cię potępiać. Nie poddawaj się żalowi i wyrzutom, na które mo-
Strona:PL Balzac - Zamaskowana miłość.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.