nie może go odkładać; Leon wtedy niespodziewanie, wzruszony wyraźnym wysiłkiem na jaki się zdobył, poprosił o pozwolenie odbycia razem z nią podróży.
Pani de Roselis zadziwiona tem nagłem postanowieniem, próbowała je zmienić.
— Ach! pani! — zawołał Leon — pozwól mi odjechać; zadługo już cieszyłem się tem niebezpiecznem szczęściem, niedostępnem dla mnie. Pozwól mi usunąć się od ciebie, od tego dziecka, od twojej carującej opieki, od tych dni, które tak prędko płyną; pozwól mi wrcóić do samotności, w jakiej mam spędzić całe życie...
— Ale trzeba przynajmniej zapytać lekarza; czy pan może bez niebezpieczeństwa...
— Są niebezpieczeństwa, od których lekarz ani jego nauka, nie mogą uratować... Mojem przeznaczeniem jest uciekać od wszystkiego co miłe, od wszystkiego co może zachwycić, przywiązać... Im prędzej opuszczę te miejsca, tem lepiej...
— A więc, moja droga — zwróciła się Elinor do swej przyjaciółki — trzeba ci będzie oddać pod opiekę, mojego rannego rycerza; ale pamiętaj, że odpowiadasz mi za niego!
Leon, może trochę zdziwiony w głębi duszy, że tak łatwo pozwalają mu na odjazd, wyszedł zająć się przygotowaniami do podróży. Elinor uśmiechnięta, patrzyła za nim, gdy wychodził.
Strona:PL Balzac - Zamaskowana miłość.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.