Já to już nie ziam, co to za wytrwałość zawdy tego samego dulczyć w te karciska. Zawdy te same wykrzykniki: to zolo w sercach, to frága w szali, to drugi robzi do łobuch, żołądź tróf, to znowu zolo kolier, raz nawet Janek z radością zakrzyknął: zolo kolier tu! — ale przy tam wszystkam nareszcie zawdy: zapłać braciszku! abo: wujku do woruszka! — a wuj po trojáczku wyciąga i cichutko jek łozieczka — płaci; łogolą go aż do szczantu, aleć dobrze mu tak, do czego sia też zadaje z tami młodami silutami. Zresztąć nie trasili na łubogiego, tyle włók[1] roli, a dzieci żádnych. Łon sám razu nie zie, co má zacząć z psieniądzami. Ale też i kiepsko mu iść musi, kiedy już pára razy przychodziuł do Swoji po psieniądze. „Żonko, dájże mi z pára groszy, bo ma te łajdaki dycht łorznęli“. Wujna chcąc nie chcąc musiała wyciągnąć chusteczka z zanádrzá i rozziązać szypełek w rogu. Ale za siułka — bo tu już znowuj wołają: Wujku do woruszka! Nie pojmujq, skąd mu sia ty cierpliwości zbzierá, że kart nie ciśnie nie łucieknie jam.
— Kieby nie tan sztudant, to bym sia były dycht rozjadoziły na te głupsie karciska — ale tan to náju rozweselał swojami łopoziedaniami i spsiewkami Równoć łoni sia czego nałuczą w tech szkołach i nie darmo tam tyle lát siedzą.
— Ná, ty tubaczniku — dodaje Ługwałdzka, spoglądając na wartemborskiego wuja, który zażywać tabaczkę ogromnie lubił, a w tabakierce zwykle małą szufelkę dla wygodniejszego zażywania nosił — szkoda, żeś ty tu nie buł i nie słuchał psieśni ło tubace, bobyś sia ji buł wyrzek na zawdy i już ziancy nie pakowáł tego torfu w twój rozwalony nochál. Jek to sia tam tubaczyskam porządny człoziek zbrzydzić może.
Lecz dobroduszny wuj nic nie odrzekł, tylko oczami mrugnął, spojrzał na tabakierkę, którą ustawicznie w ręku trzymał ścisnął ją i westchnął; pewnie pomyślał: „już ja sia z tobą do śnierci nie rozstana“.
- ↑ Na Warmji liczą na włokę chełmińską 66,75 morgów.