wałkowane, żeby się świeciło. Jeżeli postawa kręto przędziona jest, płótno trzyma lepiej, ale jest twarde, jeżeli wolno, płótno jest miększe, równiejsze, bo się lepiej zbije.
Długa to toń, niż się przyjdzie do bielizny — „złodziej nie odpowie za kradzież koszuli“ — mawiają na Warmji.
Tak uprawiano tu len jeszcze przed pół wiekiem w gospodarstwach i w rasztubach. W ostatnim jednak czasie zaniechano tych trudnych robót bo można było bez wysiłku taniej kupić fabryczne wyroby, dopiero w wojnie światowej powrócono do dawnej praktyki.
Baniaste hełmy na romańskich wieżach kościelnych w Sząbruku i w Bartęgu, jako i krzyże gotyckie na innych kościołach katolickiej Warmji patrzą dziś w okna niezliczonych separantów na polach wiosek, gdzie dawniej nikt nie mieszkał, a nasi starzy ludzie za młodu wspólnie swe trzody paśli w rykach, sztukach, na przeczach i działach, które separacja zdmuchnęła, dając każdemu udzielne, własne pole, gdzie wybudował mieszkanie dla siebie i gumna dla zwierząt. Przejście to z wspólnej gospodarki do pojedynczej, własnej, działo się na polskiej Warmji w latach 1830—1860 — w separacji.
Wsie przed separacją więcej zaludnione były jak dziś, kiedy połowa gminy na polach mieszka. Przy każdem gospodarstwie był sad owocowy, o czem świadczą kilkaset letnie grusze i inne stare drzewa ogrodowe w każdej wsi. Ztąd mieli ludzie owoc suszony na post. Pola były w kawałach, nieraz bardzo daleko ode wsi, w 3 lub 4 stronach, które każde, żeby je znaleść, miały swoją nazwę, które po separacji po większej części poszły w zapomnienie.
Separacja sprawiła tej mozolnej gospodarce zasłużony koniec, każdy na swojem miał więcej wolności i dochodów, a mniej bałamuty i zależności, za to dawny stan patrjarchalny coraz więcej niknął.