Podajemy opis takiej przełomowej chwili z separacji w Sząbruku r. 1840:
Każdy pod swoim gruntem musiał mieć porządny płot. Nadto po obu stronach wsi, tj. na dworznicach były tak zwane grodze, tak na 4—5 gon w pole. W tych grodzach każdy na swej sztuce siał i sadził, co tam chciał. Poza temi grodzami były ugory i tam pasły się wspólnie trzody wiejskie wszelkiego rodzaju. Gmina posiadała wspólnych pasterzy, dawała im utrzymanie i osobne chałupy na mieszkanie. I tak: była koniarnia, wolarnia i pastornia. Gęsi pasały każda swoje w gromadkach i to swoje dzieci lub też urządzone służebne; na ugorze owce i trzodę chlewną pasł pasterz wiejski na obszarach pól za grodzami. Krowy, jałochy itp. pasał pasterz osobny i na południe przyganiał do wsi do dojenia. Woły robocze i porosłe nieuki (wolczaki) pasał wolarz aż w tyłach — opodal wsi, aż w lasach; a wolarz wypędzał zwykle woły ledwo się rozwidniało. Konie pasał koniarz, a wypędzał je zwykle w pole na noc, gdyż we dnie potrzebowano koni do roboty. Koniarzowi do pomocy na noce przydawano zwykle najmniej dwóch gburskich parobków, a to się nazywało: iść za „cachą“. Koniarz trąbił na rogu na czas wypędzenia koni, które gromadziły się we wsi pod Bartlowym klonem.
Woiarz trąbił na kręconej trąbce własnej roboty z drzewa; a trąbił o świcie. Parobcy musieli wstawać rano, aby woły na czas wypędzić.
Pasterz krowiarz trąbił na długiej, z drzewa wystruganej trąbie — i to tak przeraźliwie, że każda dziewka słyszeć musiała. Więc też dziewka, czy tam gospodyni musiały bardzo rychło wstawać, aby krowy wydoić i do pasterza (krowiarza) zagnać; lecz gdy która zaspała musiała potem swe krowy sama pędzić aż daleko w pole. Gdy się z wiosny krowy na mleku poprawiły, krowiarz przyganiał je i na południe do domu do dojeniu. Po południu swoim porządkiem znowu trąbił i pędził trzodę w pole. Podobnie też było z pasterzem owiec i świń.
Strona:PL Barczewski - Kiermasy na Warmji.djvu/130
Ta strona została przepisana.