Kaplitynach, Bogdanach, Mokinach, Podlazie, Kluczniku i Giławach.
Obydwóch tych djalektów używać będziemy w następujących „Kiermasach“.
Jakkolwiekbądź, różnią się wspomniane djalekty od poprawnej mowy polskiej, jednak wyszły z niej, należą do niej i nie stoją nawet odosobnione. Całe pogranicze Kongresówki, graniczące z pruskiemi Mazurami, Powiśle i Śląsk, mówi podobnie. Od ludu z Myszyńca i całej zielonej puszczy słychać wyrazy: sia (— się), panozie, psiwo, śwanta (jak u nas — święta), tak samo w okolicy Rajgrodu i Augustowa[1]. Tam jednak zachodzi ta różnica, że mowa Mazowsza pogranicznego w Kongresówce, mając mistrzów kształciła się dalej i postępowała z czasem, — warmijska zaś pozostała na tym samym stopniu, który zajmowała przed 350 latami; albo raczej nie mając mistrzów języka, oprócz Niemców, spadła niżej, nasiąkając coraz bardziej szpecącemi ją germanizmami i niemieckiemi wyobrażeniami.
Wypada mi tu jeszcze wspomnieć kilku słowy o sąsiednim nam djaleckcie mazurskim. Odrębność jego głównie na tem polega, że jest wiele twardszy od naszego. Zamiast ż Mazur zawsze mówi z, zamiast sz zawsze s i zamiast cz zawsze c, np. zyto, Boze, zobacyć się, sabla, capka, scygieł. Warmjacy odznaczają to jednym wyrazem, mówiąc: „Mazur scypsie“. Wspólnie z nami mają Mazurzy miękczenia zi i si zamiast i, mawa, będzieta itd., od germanizmów czystszy język mazurski od naszego, chociaż niestety też nie wolny. W kościelnych zaś wyrazach wiele jest niemieckich (z wiary protestanckiej) pojęć i słów.
Ludność warmijska.
Ludność warmijska jest głęboko religijna, pracowita, spokojna i nadzwyczaj konserwatywna. Temu
- ↑ Corocznie można się przysłuchać tej mówie pielgrzymów, zwiedzających A tamtych okolic Swiętolipkę i Gietrzwałd. Nadto zwiedziłem na kilku miejscach pogranicze Kongresówki, Powiśle i Śląsk.