przez to nasamprzód zachęcić współziomków moich do gorliwego zajęcia się mową ojczystą bo tylko na podstawie swego ojczystego języka można się skutecznie i łatwo nauczyć innych języków — a dalszych czytelników zapoznać poniekąd z tutejszym bogobojnym i poczciwym ludem, z którym się w ostatnim czasie spotykali częściej — w Gietrzwałdzie. Niezwykła to zaiste i zastanowienia godna rzecz: gdy niepohamowanym zbiegiem różnych okoliczności zaginęły Łąki, powstał Gietrzwałd, nowa perła ziemi polskiej, przyciągająca jak cudowna Częstochowa stroskany lud do siebie. Może blizka już przyszłość wytłómaczy nam to niejasne jeszcze zjawisko, nie wywołane żadną agitacją, żadną ideą narodową, lecz powstające naraz samo z siebie; — niepojęte w rzeczy samej, dobre i błogie w skutkach swoich na wierny lud, skupiający się tu z różnych stron świata, szczególniej zaś z wszystkich części Polski.
Kiermas warmijski, to zabytek dawniejszej patryarchalnej gościnności.
Braterski współudział pomiędzy ludnością warmijską i gościnność staropolska, uwydatniająca się głównie przy odwiedzinach przyjaciół i krewnych w większe święta i na uroczystościach domowych: „bankiecie“, weselu i pogrzebie, a najwięcej może na odpustach zwykle w letniej porze, do których zawsze suta, a niekiedy i wspaniała przyłącza się uczta, dały mi powód do szczegółowego opisania „kiermasu“ warmijskiego.
U nas każdy cieszy się na kiermas. Tam się zobaczy z całą rodziną swoją — tam się wspólnie nagadają, tam się sobie „naradują“ — tam się sobie poskarżą, — tam jeden drugiego pożałuje — jeden drugiemu doradzi; — tam się dobrze najedzą i napiją — tam się doskonale naśmiją i wybornie zabawią. Ale może niejeden nie wie, co tu nazywamy „kiermasem“.