podróżni, których Piast przyjął jako swoich gości — po przyjacielsku. Mówią, że to byli aniółowie, którzy przepowiadali, że syn Piasta kiedyś zostanie królem i rządzić będzie potężnym ludem i roległą ziemią. I też tak się stało. Syn Piasta, Ziemiowit, obrany został królem polskim około roku 860 po narodzeniu Chrystusa Pana. Jakby na słowo tych aniołów zaczęło do naszego kołodzieja coraz to więcej przybywać gości, tak że żona jego bardzo się zakłopotała, czem poczęstuje tylu ludzi. Lecz ile razy weszli do komory, aby wynieść nowy poczęstunek, to zamiast żeby ubyło mięsa, chleba, napoju, to coraz więcej przybywało. Aż w końcu Piast, domyślając się, że to ci podróżni musieli jakiś cud sprawić, chciał im za to podziękować, ale oni nagle zniknęli.
Opowiadam to podanie naumyślnie dokładniej, bo ta uczta Piasta to istny nasz „kiermas“ warmijski. I u nas istnieje jeszcze ten ścisły węzeł rodzinny. Krewni z okolicy, a częstokroć i z dalszych stron, zjadą się na odpust do kościoła, a po kościele do przyjaciela, w którego parafji odpust przypada, i weselą się i radują, pouczają się i pocieszają. Skrzętna gospodyni uwija się chuciusieńko, wynosi z komory, z kuchni — a gospodarz z piwnicy; i zawsze jest co — nigdy nie wychodzi, jak gdyby anieli mnożyli, jak niegdyś u Piasta. A odjeżdżającym dostanie się jeszcze po „kuchu“, albo i więcej. Jest to doprawdy rzecz dziwna z tą naszą gościnnością. Oczywiście spoczywa na niej błogosławieństwo Boskie.
Przygotowania na „Kiermas“ i pierwsze przywitania.
Przypatrzmy się bliżej takiemu „kiermasowi“.
Podwórze wyczyszczone, dom przystrojony, okna i okiennice czysto omyte, fundament domu i komin białem wapnem świeżo obielone — dostojny gospodarz nie boi się nawet całego wojska dziadów i bab, chodzących hurmem, szczególnie w wigilją przed kiermasem po żebraniu i patrzących zyzem ciekawie na białe kominy — „bo tam kraśniej się dostanie“. —