Strona:PL Barczewski - Kiermasy na Warmji.djvu/42

Ta strona została przepisana.

— a co to buł za kaznodzieja! Kiedy wstąpsiuł na kázanica, to aż skry i łzy szły — a do Mszy to miáł głos jek ślebro — a jeki to buł pobożny, tacym mu byli redzi, bo z kazdam ziedziáł co pogádać, każdego pocieszyć, nikomu w drogę nie wláz — ale cóż, jekiś gałgán go do szandara łopsisáł — bo buł z pod Peplina — i musiáł nocą łuchodzić — tom też tak płakali za niego, żem sia z żálu łutulić ni mogli, a nawet mnie staramu łzy po licach jek groch leciały. Moje ludkozie, co to sia równo nieraz wyrábziá na tam śwecie, to rzecz nie pojantá“.
— W szkole już téż ksiajżá ni mają takiego prawa, jek przedtam. To téż niedziw, że dzieci sia teraz tak psują, a kiedy na drodze sia spotkam z jakam chłopcam, to ani czápki przedemną staram nie styjnie, ani Boga nie pochwáli jek to dáwni bywało, a dziewczáki téż nie lepsze, — chyba przed jakam pankam to przebąkną „guten Tag“ abo „guten Abend“ choc zrana — a kiedy wyjdą ze szkoły, to takie głupsie, jek szpak, a po mniecku to téż jano tak długo, póki febel w rangku trzymają, bo za rok, za dwa, to zabáczą, czego sia nałuczyły, a nie zrozumiały. Co to téż z tego wyrośnie! Toć i já równo nauczyłam sia po mniecku cytać, a i rozmózić w pubzieda z Mniamcam moga, chocam sia w szkole náziancy po polsku łuczyli; bo téż nauczyciel náma mniamczyzna po polsku wykłádáł i słowa łobjaśniáł, co znaczą, ale teráz to ciajsto do naszych dzieci takich nauczycieli przysyłają, co ani słowa po polsku nie łumieją, to też dzieci sia z mami rozmózić ni mogą; chyba dziecko, co ma dobry talant i mocno psilne jest, nałuczy sia tego wszystkiego, czego wymagają z łobrázków.
A co to dopsiero ksiądz na náłuce z takaim dzieciami má za bzieda, co po polsku cytać ni mogą a mniamiecki nauki nie rozumieją. Jábym nie chciáł być w jego ramnianiu, bobym cierpliwości do tego nimiáł. Żeby to też przynájmni religiji łuczyli w szkołach po polsku, jek to teraz bodáj nakázáł sám minister w Poznańskam.