Strona:PL Barczewski - Kiermasy na Warmji.djvu/43

Ta strona została przepisana.

— Téż tam jenaksze zuchy, jek łu náju, nie takie Bujki — wysila się Butryński — rzną, że aż radość, palą z góry prâwda w toczy, że sia áż serce śnieje, kieay sia cytá w „Przyjacielu“ abo w „Psielgrzymie“. Kieby to my takich śniałych łobrońców mieli!
— Może i náma łurosną, pociesza Jakób — jano wytrwałości, zimny krsi i zdania sia na wolá Bożá; toć sia i z naszy strony traszą do szkół, a tam ci sia równo czego nałuczyć muszą. Czyś nie słucháł, jek pára lát tamu 35 sztudantów z Brunsberka wyszło do drugich szkół, że do starokatolika Wollmanna na nałuka chodzić nie chciało? Z takich chłopaków wyrosną náma zuchy łobrońce?
Tymczasem przynoszą czwartą strawę: „rantowną psieczonkę“, dobrze zaprawioną cebulą i solą, do niej zaś nieunikniony chrzan i kartofle.
Tu ciotka Luca z pod Jonkowa nie może powstrzymać zasłużonej pochwały i rzecze do nadchodzącej gospodyni:
— Dotrasiułaś tą rantoziną, oj dotrasiułaś; chrzán taki má cisty smak, że i já pojąć go moga, ale przyjrzyj sia jano Butryńskamu, tan go tká, jek sieczka; czy łu wáju na łogrodzie rośnie chrzán?
— Rośnie — odpowiada gospodyni, pełna radości, że gościom tak do lubu — zaráz za budynkam na łogrodzie, i to taki długi, że go przełamuwać musi wa. luebyśta na wasz kiermas chcieli z kruszyna, to wanta Elzka może jiść łukopać, chocby i „Palmową kruszyna“.
— Co to je „Palmowa kruszyna?“ — pyta Butryński, liżąc resztki chrzanu z talerza i z palców.
— To je tyle — odpowiada Linowrski, patrząc niedwuznacznie na niego i na talerz — żeby sztéry konie miały co ciągnąć. Bo nieboszczyk Palma to zazwyczaj buł maziáł na forá w żytnych drábziach, że to „kruszyna“ i łon nazwoziuł we dwa konie tyle, co drugi we sztéry, a kiedyś go zapytał ło co, łodpoziedał ci zawdy: buło tam kruszyna pszanicy, kruszyna jańcznianiu, łowsu i żyta, choc miáł pełne stogi i bro-