Strona:PL Barczewski - Kiermasy na Warmji.djvu/48

Ta strona została przepisana.

tobym nie chciáł, chochym miáł przy nágorszy robocie chléb wodą potákać. Nie dawno przedáłam konia i dostáłam trzysta sztérynáście złotych — alem je prazie zdołáł łobejrzyć i już po nich — jekby w palce trzas. Zresztą mám nadzieja w Bogu, przytam jestem wesoły, a w polu to zaspsiewám i pocieszám sia zawdy tam, że to równo jekoś bandzie. Nie przymuszáłamci mojego syna do szkół, ale sám chciáł, a że mu sia tam dobrze powodzi, to niech sia tedy w imia Boskie łuczy dali, aż do czerwony czápki (abiturjentom na Warmji wsadzają czerwone czapki).
— A na co téż má wolá późni wyjść, zapytuje się ciekawie stryj Wojtek z Purdy może na ksiandza, abo na doktora?
— Já go ło to jeszcze nie pytáł, odpowiada z powagą Jakub, jano go zawdy napominám, że má wziąć Pana Boga na pomoc, to mu na dobre wyjdzie, a przymuszać do żadnego stánu go nie banda, aby ni mnieć za to łodpoziedzialności przed Bogam. Matulka toćby sobzie życzuła, żeby łostał ksiandzam i gorąco ło to Boga prosi i już łod samy młodości łosierowała go Bogu na służba, ale já ji nigdy nie káża ło tam do niego wspominać, jano ta całá rzecz na Boga zdać, niech sia Jego wola śwanta dzieje.
— Mój Boże — wzdycha linowska ciotka, która co dopiero przybyłą z kościoła i zasiadła do stołu kiebym téż go ráz kiedyś mogła łobáczyć przy łutárzu, coby to za radość buła ná cały fąmeliji. Zidziałam go dzisiáj w kościele; a na smantárzu przyszed do mnie, mile ma przyzitáł, zaprászáł przyjemnie w imia rodziców na kiermas. I nic mi nie pomogła wymówka, że „od náju już tam dość bańdzie“; „tem lepiej, to się uweselim wszyscy razem“ móziuł. Jeki to przyjemny, a jek mu to na pana przystanie! Bułby przyszed ze mną, ale miáł sia jeszcze z ksiandzami przyzitać, bo ksiajża lubzią takich sztudantów, a jeszcze teráz, kiedy ich tak brák, a ich tak mało. Wszańdzie łodmáziają teráz sztudantów iść na ksiajstwo.
— A kiedy do wáju przyjechał?