Strona:PL Barczewski - Kiermasy na Warmji.djvu/53

Ta strona została przepisana.

— Bóg wam zielgi zapłać! — dziękuje Ewa i dodaje: A teraz cokolwiek esce o skole i nauce wam poziem. Tu nam na zal wsędzie rugują mowę nasą a mnożą niemcyznę. Mózią, ze mowa mazurska, to nie polska, a my myśliwa, ze mowa nasa należy do polski mowy, jek i wasa na Warniji, bom rozumieli dziś w Bartęgu księdza na kazaniu, który praził z psisma, jek u nas w Pasynie, w Dźwierzutach, jek w Purdzie na łodpuście, w Przemienienie pańskie, i św. Rozalii, jek w Świętolipce Piotra Pawła i Nawiedzenia Najśw. Maryi Panny, gdzie z polskimi ludźmi z zagranicy się ugadamy i zrozumiemy jek my dziś tu na kiermasie na Warniji.
W skole ucyłam się dobze, ale musiałam za wceśnie do domu, bo za prędko mi — matecka zdechli.
Niezwykły na Warniji wyraz mazurski „mateczka zdechli“ (zamiast: matka lub matulka umerła, lub Bogu ducha oddała) zrobił tu wrażenie nie do opisania.
Pusty Michałek zaraz od pierwszego „esce“ dygając nogami lub paluszkami mruguł oczkami bezskutecznie na karne małe towarzystwo „ryzał się“ na całe gardło, ale i teraz bezskutecznie — maleństwo nie zrozumiało jeszcze sytuacji, ciotki poważnie wargi gryzły, wujowie wąs kręcili, a stryj Wojtek, czysto ogolony jak ksiądz, gładził sobie piękny włos nad uchem i silnie nosem ruszał, a zapominając o harapie na Michałka „psioruny morowe“ ukradkiem szepnął.
W tej ciężkiej chwili nadchodzi wybawczy głos działka lamkowskiego:
— Dzieci! za siuła tego, wstańta do pacierza — woła — podziangkować Bogu za dary a gospodarstwu za szczerość i urządzanie kiermasu.
I wstali mówić pacierz. Zmówiwszy, jednym chórem wołają:. „Bóg zapłać za łobziád“, na co gospodarz: „Żebyśta go zdrowo jedli“. Potem dzieci z ciotką Lucą jadły, o po nasyceniu tych zamieciono „gnaty“ z pod stołów i z pod ławy — dobry korzec.