Więc rozeszli się goście, każdy „we swa“, żeby „sia przezietrzyć“ gdzie mu się spodobało. Jedni poszli na podwórze, drudzy do gumien aby zobaczyć żywiznę gospodarza — lecz najwięcej udało się do ogrodu po za domem — „na jepka, na kruszki i na śwaczki i śliwki“.
Ogrody warmijskie nie odznaczają się zwykle owym ładem w urządzeniu i wielką obfitością najrozmaitszych drzew i roślin, jak angielskie i włoskie, lecz tem więcej znane są z wygody i pożytku, który przynoszą ludziom i bydłu. Lichy to gospodarz, jaki parcelant chyba, coby nie miał ogrodu przed oknem — przy budynkach. Tu znajdują się drzewa „co już lat nie baczą“, dwustuletnie i starsze grusze, rosochate jabłonie, mechowate śliwki (śwaczki) i plomy, a około ogrodu przy płocie jakby nieprzebyty wieniec wiśni, największa i pierwsza coroczna radość dla „malców“, na ustroniu na północ („morczyznę“) ogromne klony i jesiony, woniejące lipy, raźne jarzębiny, między któremi mięszają sie białe brzozy szumiące, drżące osy i nieodbyte wierzby smutne i wesołe, krzywe i proste.
Do tego sadu przyłącza się pasieka i ogródek dla warzywa, starannie pleciankami ubezpieczony — wyłączna własność warmijskiej gospodyni. Tu rosną bujne pory, ogórki, cebula, chrzan, pietruszka, gorczyca, sałata, banie, majran, brukiew, rzepa, nasienna marchew, konopie, fasola (szabelbon), słoneczniki, róże, janki, agrest — i stoją ule i koszyki dla pracowitych pszczółek.
Tu znoszą pracowite roje
Zdobycze swoje[1].
A bagienko na niedalekim bielniku dostarcza pragnącym owadom i roślinom obfitej wody.
Do tych ogrodów przenieśli się goście po obiedzie, gawędząc, przyglądając się — jak komu lubo było.
- ↑ Tu znoszą... – zniekształcony fragment 55 strofy Flisu Sebastiana Fabiana Klonowica.