— Jół, màm tego gałgana, ná to chwálta sia chłopcy!
— Já mám pytanie na szala.
— A já lepsi.
Trzeci wolno:
— A já mám tego kiele mostku[1] (ostrzej) grółs! — zapowiada z nie małą dumą linowski Kuba.
— A chtórego tuza weźniesz?
— Chto má nálepszego!
Przytem nasadziwszy poważną minę, chciałby z twarzy wyczytać, kto ma najlepszego tuza, każdy mu się przymila i oczy wyracza, bo każdy ma jednego tuza a wuj aż dwóch: szalnego i czerwiennego. Aż gębę otworzył, żeby się nie przesłuchać, ale cóż, kiedy Kuba już wybrał i pyta się nie dwuznacznie:
— Co robzi pykowy do łobuch!?[2] Na to odzywa się Janek z radością: — Kolier[3] tróf![4]
Miał on siódemkę i trzy inne żołędzie do tego winnego tuza, a Kuba szpickopa[5] i bastę,[6] także niepodobna było przegrać z trzema matadorami i z tylu atutami, nawet „premyję“[7] dostali, bo Jochim zagrał czerwienną ósemkę, którego koloru Janek nie miał, to ją też zaraz żoładnym niźnikiem „korsnął“.
Koniec końcem wuj z Jochimem musieli zapłącić.
Tak i podobnie bawili się ci czterej w karty, a że grali z natężoną atencją i zapałem lepszej rzeczy godnym o tem świadczyły cygara, które palili zimno, to jest bez ognia, albo raczej smektali, tak, że jedna z ciotek przechodząc mogła Kubie zarzucić:
- ↑ W pewnej wsi mieszkał przy moście gospoda „Gross“, srogi karciarz.
- ↑ Do obydwóch — do żołędnej (szpickop) i pikowej czyli winnej damy (basta).
- ↑ U nas kolier, kraje i żołędź używają naprzemian zamiast tref — najwyższy i najdroższy kolor.
- ↑ Atut.
- ↑ Żołędną damę.
- ↑ Winną damę.
- ↑ Pierwsze pięć bitek.