motać i szpulować, ze szpulk snować i na krosna przez rétki nazijać, tedy dokomantnie kłaść w nápletacze, dulczyć, że áż łoczy kolą przy nabzieraniu w mniciannice i płocha, raczyć wszystkich do ziciá cewk — a dzieci to i bzić trzeba. Sama tedy ciskáj czołnkam, depc podnóże, przyciągaj bzidła, że áż łokna żadrżą, krańć nawój kołowrotam, — a łono sia równo tylo pomału pomyká — krwawa robota. Práwda, kiedy mózią ludzie, że nie łodpokutuje przed Bogam tan złodziej, co koszula weźnie.
— Mász słuszność, moja bratowá, jano do ty prácy przyłóż jeszcze wydátki przy rwaniu lnu i drapaniu, przy zagrążaniu w wodzie i odpsilaniu na rosie, przy terciu i klepaniu, gdzie i surgáły i migdáły, i psiwo i żywo — na zieczór w tány, kiedy Wojtek jęki na flecie abo na harmoniji zaświergoli, że áż boli.
— Kiedy to młodzież zawdy pochopniejszá do táńca niż do różańca — ubolewa Spręcowska. — Młodzież trzeba strzedz i bronić jek łoka w głozie. Co ja moji Marychnie nagádám, że má siedzić w domu kiele mnie, że to siułka słodyczy, niesie beczka goryczy; cóż pomoże, człoziek ledwo sia łobejrzy, już ji ni ma. Móziá ludzie, że
Psianknym posagiem dlá dziatek
Są cnoty łojców i matek,
ale ta nie ziam w kogo sia wylangła.
— A tyś wcále ni mogła nogą przedeptać, kiedyś młodą buła? — przestrzega Butryńska. — Bądź kontanta, mász dobrá córka, ludzie ją nájrzą i dopytują sia ło nia. Jano ji tczyj i puság zbzieráj. Nie słuchałaś, jek dziś purdzki wuj móziuł, że dobrá żona, to dar Boski, a:
Gdzie ludzkie przekleństwa
Tam ni ma błogosłazieństwa?
— Słuchałamci, aleć i ty ło tam ziesz, jek to na wszystkie strony sia trzeba łoglądać, niż sia wydá dziecko swoje, bo