Strona:PL Barczewski - Kiermasy na Warmji.djvu/69

Ta strona została przepisana.

skam. Jano sakramantów śwantych jek my i mszy śwantej, co náma jest námilszam i náśwantszam, tego toni wcále ni mają.
— Jeká to szkoda, woła Linowska, łoni gádają jek my, czują jek my — a nie zierzą jek my! Mojam dzieciom káża já co dziań w páciorku dodać, żeby Pán Bóg wszystkich do jedności ziary doprowadzić raczuł.
— Lijsko, poziedzże náma jeszcze co ło tych Mazurach, miandzy chtórami ci sia tak mocno łudało. Czy łoni sia wyśniewają z naszy ziary?
— Kiedy się łupsiją, toć różnie łolekają — opowiada Lijska — to i różnie przemózią do náju, ale zawdy jckby ze strachem. A że ziedzą, iż my jem dáwa pokój i ło jech zierze ani náma do myśli nie przydzie, stąd zgoda i jedność, że aż mniło. Na szołtysów ciensto wybzierają katolików; na stypach,[1] i giełdach[2] łobok siebzie bez podejrzania siadają i zabáziają sia. Łoni sami mózią, że już teráz tak źle ło naju nie myślą, kiedy naju i ziare naszą lepsi poznali. Jeden Bóg i wso[3] jedna ziara“ — máziają. Námać to do głowy nie chce jiść, że to wsio jedna ziara, bo jeden Pán Jezus jeno jedne mógł założyć práwdziwą ziare a nie ziency. Ale my się ło to nie spsieráwa, bo chto nie chce do náju przystać, temu wszystka naszá gadka nic nie pomoże, chyba kiedy Pan Bóg misyjonárzów jem ześle.
— A jek te Mazury gádają? — jeszcze pyta się ciekawie Nulka Lijski.

— Tak, jek i my na Warniji, jeno po kruszynie „scypsią“. Na „szczęść Boże“ mózią „sceść Boze“[4]

  1. Stypa = uczta w domu lub w karczmie wsi kóścielnej po pogrzebie.
  2. Giełda = wyrównanie wydatków i dochodów wiejskich z końcem roku. Co zostanie, przepija się.
  3. Wso, wszo = wszystko.
  4. Powyższe pozdrowienie, które w całem pruskiem Mazowszu codziennie pomiędzy mazurską ludnością przy spotykaniu się lub przy pracy słyszeć można, zawiera wszystkie trzy właściwości djalektu mazurskiego: sz = s; cz = c, ż = z; właściwość ta jest także główną różnicą zbliżonych do siebie