Strona:PL Barczewski - Kiermasy na Warmji.djvu/83

Ta strona została przepisana.

— A rająć sia, jek słuchać, i dziś po łodpuście mieli jechać w rajby, może wnet glandy zrobzią.
I jeszcze wiele miały dobre ciotki do opowiadania, do obradzenia, obżałowania. Nie wyszłoby im materjału choć przez cały wieczór i dłużej.
Przyjrzyjmy się teraz powolniejszym panom, co oni porabiają.

9. Wuje w polu.

Nareszcie się i powolni wujowie zebrali z gospodarzem do przechadzki w pole. Szli wygonem. Przy ogrodzie chłopcy w piłkę grali i do „kuli“ się zabierali, a dziewczęta różne gry z ciotką Lucą wymyślały. Opodal trzech jabłoni stanęli, patrząc na hojny owoc.
— Drzewa — chwali Ługwałdzki — latoś tak kściały, jekby je bziáłą płachtą łodziáł, przy tam nie buło żádnych przymrozków ani szturmu, tylo mały zietrek poruszáł ksiat, tak że sia aż z niego kurzuło. To téż mi sia podług tego zdaje, że w tam roku łowocu bańdzie chmara i káżdy łużyje.
— I ja sia z tego raduja — przytakuje białowłosy dziadek — bańdziam mnieli w poście co jeść, bo zawdy tylo z łolejem, to sia i naprzykrzy. A nasze kobziety dobrze rozumieją łowoc suszyć, i nawet te leśne kruszki, kiedy sia łulangną i dobrze łususzą, to lepsi smakują, jek mniodówki.
— Ale kiedy já słucháł — wtrąca Pajtuński — że to teráż już i w dużam poście można miajso jeść w niedziele i dwa razy w tydziań na łobziád, a łoprócz psiątków, zielgiego czwártku i zielgi soboty, co dziań tłustością máltychy zaskwarzać, choc moja matka nigdy tego nie łuczyni.
— I já to słucháł, odwraca dziadek, ale nie wszystko co pozwolą, już zaráz czynić trzeba. Já sia banda trzymáł starego zwyczaju i mój ziańć im téż to łobziecáł. Zresztą w naszy wsi nicht jeszcze w poście miajsa nie jádá, i nawet w niedziele postne. Łojcozie nasi tego sia trzymali, a długo żyli i ło tylu chorobach nie słuchali co teráz. to téż i my aby czam