czerwone sukmanki łubrane wychodzą z zákrystyji, niosą ksiąjżka do mszy, talerz, ampułki, chleb i zino, składają na łutárzu, gdzie wszystkie śwece zapálone — a ksiandza ni ma. Chłopcy klangkają na stopniach łutárza, zaczynają głośno Confiteor. Słuchać szlochanie ludu.
W tam łorgany całą siłą wpadły przygrywając psieśń do mszy:
Do Ciebie odwieczny Panie
Pokornie wołamy;
Patrz na serc naszych wylanie,
Do Ciebie wzdychamy.
Użycz nam Ojcze pociechy
I odpuść nam nasze grzechy.
Ciebie z ufnością błagamy,
Zmiłuj się Boże nad nami!
Ach zmiłuj się nad nami!
Ludzie bez pociechy, bez ksiandza płakali na cały głos; mnie łzy leciały jek groch; wy nie zieta co to znaczy być bez ksiandza lata lateczne jek my w Purdzie, abo ci w Klewkach. Płacz i lamant powtárzáł sia, jek chłopcy zabrząkali na łosierowanie na sanktus, na podniesianie, na pater noster i komunijá — taká buła zawdy i łu naju w Purdzie i w Klewkach żałosná mszá bez kapłana.
Żeby to Pán Bóg płazam puściuł tam karmazynom, wolnomularzom, niedoziarkom, to być ni może. Łoko Łopatrzności Boski patrzy na nasz smutek, na nasz płacz i lamant i ześle kara swego ciasu.
A do chorego, co to za łudrańczanie: to po ksiandza, ale gdzie? pára mil! czy go nájdziesz w domu, kiedy jest — pokryjomu, żeby szandár, abo jeki zdrajca nie łudáł, nie łopsisáł? Tak samo z pogrzebam: ksiądz w zieczór przedtam przyjecháł, łodpraziuł swoje, my do grobu sami z płaczam nieboszczyka zanieśli, ksiądz miáł za niego mszá w swojam kościele. Tak samo w Sząbruku, Sząbargu, w Brąswałdzie i w drugich parasijach bez ksiańdza sia dziáło.