darły się z podziwu, kiedy Piotruś brał w rączkę kromkę chleba, zamiast ją podjąć z ziemi ustami. Na rozkaz Salomy ptaszki znosiły mu codziennie kawałki chleba w dziobach, bo ku wielkiemu ich zgorszeniu, Piotruś nie chciał jadać much i robaków. Toteż jeżeli ci kiedy ptak jaki porwie kromkę chleba, to nie krzycz na niego: „Żarłok! Żarłok!“ bo z pewnością ptak odniesie twoją kromkę Piotrusiowi Panu.
Piotruś nie nosił już teraz koszulki nocnej, bo coraz to któryś z ptaków prosił go strzępek płótna dla wzmocnienia swojego gniazdka, a Piotruś zaraz mu kawałeczek oddzierał i byłby ją całą rozdarował, gdyby się w sprawę nie wdał Salomo i nie kazał mu ukryć reszty koszulki w bezpieczny schowek, przykryty kamieniem. Piotruś biegał więc nago po dworze, ale nie myślcie, że mu z tem źle było. Przeciwnie, Piotruś był zawsze wesół, a to dlatego, że Salomo dotrzymał obietnicy i nauczył go wielu rzeczy, które doskonale umieją ptaki. Więc nauczył go radować się z byle czego, nauczył go pracować z ochotą i nauczył go wierzyć, że ta praca jest czemś potrzebnem i ważnem. Ledwie Piotruś oczy otworzył zrana, zaraz zaczynał pomagać ptakom przy budowaniu gniazd i wkrótce umiał sklecić
Strona:PL Barrie - Przygody Piotrusia Pana.djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.