do Gaju figowego i tu żyć na pieńku cisowym, z pensyi i kapitaliku, który od lat już całych składał w starej pończosze. Pończochę tę, należącą zapewne do jakiejś zwyczajnej osoby, wiatr zaniósł na Ptasią wyspę, a Salomo użył jej za kasę oszczędności. Pończocha zawierała już: sto osiemdziesiąt ośródek chleba, trzydzieści cztery orzechy, szesnaście skórek, jedną wycieraczkę do piór i jedno sznurowadło od bucika — ale Salomo postanowił nie podawać się do dymisyi, póki pończocha nie będzie wyładowana po brzegi. Salomo obliczył, że mniejszy kapitał nie wystarczyłby mu do spokojnego życia w Figowym gaju.
Otóż Piotruś pozyskał dozgonną przyjaźń Salomy w ten sposób, że ostro zakończonym patyczkiem odciął ze swego banknotu kawałek papieru wielkości 50 groszy i ofiarował go krukowi. Kruk nie posiadał się z radości i od tej chwili przemyśliwał wraz z Piotrusiem nad jego podróżą do Parku leśnego. Całymi dniami roztrząsali najróżniejsze projekty i wreszcie zwołali walne zgromadzenie wszystkich drozdów, zamieszkujących Ptasią wyspę. A czemu wybrali drozdy — o tem się zaraz dowiecie.
Posiedzenie zagaił Salomo. Piotruś odstąpił głos krukowi, bo Salomo zawsze się gniewał w czasie
Strona:PL Barrie - Przygody Piotrusia Pana.djvu/058
Ta strona została uwierzytelniona.