domku niema jeszcze wcale, a kiedy się obudzi zrana, widzi go jak na dłoni.
Tylko coś niecoś można zeń zobaczyć, a mianowicie światło w jego oknach, ale i to dopiero „po dzwonku“. Anielcia Clare (ta co tak chętnie daje sobie plombować zęby, bo za to biorą ją do cukierni) widuje czasem po kilkaset świateł naraz. Zapewne w tej chwili elfy budują swój domek, bo teraz budują go każdego wieczora, ale codzień w innej części parku. Anielci się wydawało, że jedno światełko było większe od innych, ale napewno tego powiedzieć nie mogła, bo tyle innych świateł migotało i przesłaniało go, że trudno było rozpoznać, czy to jest to samo. Jeżeli jednak między światełkami, migocącemi w Parku leśnym, jest jedno największe, to będzie to z pewnością latarka Piotrusia Pana. Bardzo dużo dzieci widziało te światełka w parku, ale pierwszem dzieckiem, dla którego elfy zbudowały swój domek, była Tonia Mamering[1].
Tonia była zawsze niezwykłą dziewczynką, a już wieczorem stawała się wprost nadzwyczajną. Miała już cztery lata i w dzień zachowywała się jak inne dziewczynki w jej wieku. Cieszyła się bardzo, jeżeli jej sześcioletni braciszek Jaś pozwolił się jej bawić z sobą, naśladowała go we wszystkiem i nie gnie-
- ↑ prawdop. błąd w druku (powinno być: Mannering); w oryg. Maimie Mannering