na wyspie. — Pewnie tylko zażądają twojego ubranka — dodał trochę mniej pewnie.
— O, futerka mego im nie dam! — rzekła stanowczo Tonia.
— Nie dasz, nie dasz Toniu, naturalnie, że nie dasz — potakiwał Piotruś, gładząc ją po buzi i futerku.
— Czy ty wiesz, dlaczego ja cię tak strasznie kocham? — wykrzyknął niespodziewanie. — Dlatego, że jesteś zupełnie podobna do ślicznego, ptasiego gniazdka!
Komplement ten zaniepokoił trochę Tonię.
— Ależ ty mówisz zupełnie jak ptak, a nie jak chłopiec — rzekła, odsuwając się z lekka. Wydało jej się raptem, że Piotruś naprawdę jest do ptaka podobny.
— Tak, z pewnością jesteś „ni to, ni owo“ — mówiła po namyśle, ale widząc jego przerażenie, dodała szybko: — Ale to nic nie szkodzi, bo to właśnie mi się podoba!
— No to chodź ze mną Toniu i bądź taka, jak ja — prosił ją Piotruś i pociągnął ją w stronę przystani, bo nie wiele już czasu pozostawało do otwarcia parku. — Nie, nie, ty wcale nie jesteś podobna do ptasiego gniazdka — zaręczał po drodze, pragnąc jej się przypodobać.
Strona:PL Barrie - Przygody Piotrusia Pana.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.