Wtedy powiedziała matka:
— Pewna jestem, że nicby mu się tak nie przydało, jak koza.
— Ach, tak — wykrzyknęła radośnie Tonia — mógłby jeździć na niej i przygrywać sobie na fujarce.
— Więc może podarujesz mu swoją kózkę, którą zawsze wieczorami straszysz Jasia? — spytała matka,
Ale Tonia potrząsnęła główką. Kózka przecież nie była prawdziwa.
— Jasiowi się jednak wydaje zupełnie prawdziwa — powiedziała znowu matka.
— To prawda. Czasem i mnie się wydaje zupełnie prawdziwa. Tylko jak ja ją ofiaruję Piotrusiowi?
Mama znalazła na to sposób. Poszła z Tonią do Leśnego Parku. (Jaś towarzyszył im także, w gruncie rzeczy był to dobry chłopczyk, nie trzeba go tylko z Tonią porównywać) i tu stanęła Tonia w „czarodziejskim kręgu elfów“, a matka jej, która znała się na wielu rzeczach, rzekła:
Powiedz mi proszę córko kochana
czem chcesz obdarzyć Piotrusia Pana?
Na co Tonia odpowiedziała:
Kózkę mu matko przywiodłam w dani,
by dniem i nocą mógł jeździć na niej!
I po trzykroć wykręciła się na pięcie.