Co to z pierwszą zaraz wiosną,
Gdy wiatr wionie nad szuwarem,
Echa ich pod niebo rosną
I zdziwiają świat swym gwarem...
Naraz, nawa tej świątnicy
Pęka, jak sklep niebios Boży,
Gdy go mgnienie błyskawicy
Dla śmiertelnych ócz otworzy.
I przez jasne niebios wrota,
Gdzie duch Pański jeno wchodzi,
Płynie istny potok złota,
Topiąc cały gmach w powodzi.
Już grobowce te ponure
Drżą, od ogni całe lśniące...
Rządy kolumn pną się w górę,
Niby słupy gorejące...
A u Świętych tam, na boku,
Takim blaskiem płonie lice,
Jakby Pan Bóg dał ich oku
Odbić niebios tajemnice...
Z płomiennego morza fali,
Spływa anioł srebrnopióry;
Nad nim zorzy blask się pali,
Brzask zarania i purpury...
Niby w locie gwiazda chyża,
Co przez niebios spada tonie,
Tak się on do trumny zbliża
I wyciąga nad nią dłonie.