Gdy, bywało, wróg zbłąkany
Do drzwi jego zakołata:
Skoro przyjął go w swe ściany,
Już w nim widział tylko brata.
Niech gadają dawne dzieje,
Powieść ludu, pieśń natchniona,
Jaki duch z tej ziemi wieje
I czem przedtem była ona?
Niech się ozwą świadki żywe,
Co na wielkość jej patrzyły:
Ludzie, czasy, dęby siwe
I kurhany i mogiły.
Niech te gwiazdy na błękicie,
Co jej świecą okiem wieszczem,
O jej dawnym świadczą bycie
I zapłaczą złotym deszczem.
Niech jeziora się wynurzą,
Niechaj z grobów wstaną kości,
Niech się niebo ozwie burzą
Na świadectwo jej wielkości!
O! tak — wielką była ona
W majestacie swojej chwały!
Ach! i wtedy swe ramiona
Roztaczała na świat cały!
Ludy, widząc ład odwieczny,
Z zaufaniem biegły do niej:
I trzech koron blask słoneczny
Bił jej wówczas z jasnej skroni.