Oto wchodzę pod sklepienie
Tej świątyni na Wawelu:
Pokój wam, o wielkie cienie,
Co tu spicie od lat wielu...
Pokłon wam i cześć niezłomna,
W tych dniach smutku i żałoby:
O katedro wiekopomna,
O królewskie nasze groby!
Płonna lampka blask swój siny
Po zakątkach drżąc zatacza,
I do ojców mych dziedziny
Przyprowadza mię tułacza...
Jak tu cicho i jak błogo
Pod mogiłą tą podziemną!
Prócz mnie — niema tu nikogo,
Tylko jeden Bóg nademną...
Tylko smutne te kolumny,
Jak cyprysów rząd na grobie...
Tylko te królewskie trumny,
Co zamknęły wszystko w sobie...
I nikt więcej mnie nie widzi...
Tum, w dziedzictwie mem, sierota,
Nikt tu z moich łez nie szydzi,
Nikt nie wygna mnie za wrota...
Jakieś cienie tajemnicze
Wysuwają się z ukrycia:
O! poznaję ich oblicze,
Jakbym widział je za życia!
Strona:PL Bełza Władysław - Dla dzieci.djvu/176
Ta strona została uwierzytelniona.