Marcelina słaba, cała służba zajęta, nikt nie zobaczy że piszę. Nie wiem, czy te mury mają oczy i uszy, czy też mój Argus ma jakiegoś złośliwego ducha, który ostrzega go w stosownej chwili; ale nie mogę rzec słowa, ani uczynić kroku, których intencyj natychmiastby nie odgadł... Ach! Lindorze! (Pieczętuje list). Zamknijmy od wypadku list, mimo, że nie wiem kiedy i jak zdołam go doręczyć. Widziałam Lindora przez żaluzję, długo coś rozmawiał z balwierzem Figarem. Ten człowiek okazywał mi niekiedy trochę współczucia: gdybym mogła pomówić z nim chwilę!...
ROZYNA, zdziwiona. Och, panie Figaro, jakżem rada, że pana widzę!
FIGARO. Jak zdrowie panienki?
ROZYNA. Nieszczególnie, panie Figaro. Nuda zabija mnie.
FIGARO. Bardzo wierzę; tuczy jedynie głupców.