Strona:PL Beaumarchais-Cyrulik Sewilski.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.
75
Cyrulik sewilski

ROZYNA. Ale, gdyby popełnił jaką nieostrożność, panie Figaro, bylibyśmy zgubieni.
FIGARO, na stronie. Bylibyśmy zgubieni... (Głośno). Gdyby mu tak pani zabroniła tego wyraźnie, małym liścikiem... List może wiele wskórać.
ROZYNA, podaje list świeżo napisany. Nie mam czasu przepisać na nowo, ale, wręczając ten list, powiedz mu pan... powiedz jasno... (nadsłuchuje).
FIGARO. Nikogo niema, pani.
ROZYNA. Że co czynię, to jedynie z czystej przyjaźni.
FIGARO. To przecie widać. Tam do kata! miłość wygląda zupełnie inaczej!
ROZYNA. Jedynie z czystej przyjaźni, rozumie pan? Obawiam się tylko, iż, zrażony trudnościami...
FIGARO. Ech, nie! to nie błędny ognik. Niech pani raczy pamiętać, że wiatr, który gasi świeczkę, roznieca płomień, a my jesteśmy właśnie tym płomieniem. Już mówiąc o tobie, młodzieniec zieje takim ogniem, że nieomal rozżarzył mnie swą namiętnością, mnie, którego to wszystko...
ROZYNA. Boże! słyszę opiekuna. Gdyby cię zastał tutaj... Przejdź pan przez gabinet i wymknij się pocichu.
FIGARO. Bądź panienko spokojna. (Na stronie, pokazując list). Oto, co warte więcej niż wszystkie moje spostrzeżenia. (Wchodzi do gabinetu).

Scena III
ROZYNA, sama.

Umieram z niepokoju, póki nie usłyszę, że już wyszedł... Jak ja go lubię, tego poczciwego Figara! to taki zacny człowiek, taki przywiązany do rodziny! Ach! oto mój tyran; weźmy robótkę. (Gasi świecę, siada i bierze bębenek z haftem).