Strona:PL Beaumarchais-Cyrulik Sewilski.djvu/092

Ta strona została uwierzytelniona.
86
Beaumarchais

BARTOLO. On śmie równać konowała!...
HRABIA, mówi:

Nie, mój doktorze, żadnych praw zwycięztwa,
Nad Hipokrata armią, znaną z męztwa,
Dla sztuki naszej ja nie roszczę sobie:

śpiewa:

Twoja nauka, we wszelkim sposobie
Innym przyświeca niezłomną wyższością:
Jeśli nie zawsze poradzi chorobie,
Choremu za to da rady z pewnością.

Czy to nie uprzejme wyznanie?
BARTOLO. Tobież to przystoi, nędzny manipuło, poniewierać w ten sposób pierwszą, największą i najużyteczniejszą ze sztuk?
HRABIA. Użyteczną bez wątpienia, dla tych co ją wykonywują.
BARTOLO. Sztuką, której zdobycze błyszczą w pełnem słońcu.
HRABIA. Ziemia zaś skwapliwie pokrywa omyłki.
BARTOLO. Widać to, nieuku, że jesteś nawykły mówić jedynie do koni.
HRABIA. Mówić do koni? Och, doktorze! jak na doktorski dowcip... Czyż nie jest stwierdzonym faktem, iż konował zawsze wraca zdrowie pacjentom nie mówiąc do nich nic, gdy lekarz mówi wiele do swoich...
BARTOLO. Nie umiejąc ich wyleczyć, nieprawdaż?
HRABIA. Rzekłeś.
BARTOLO. Kiż djabeł nasłał przeklętego opoja!
HRABIA. Zdaje mi się, że strzelasz we mnie epigramami, Amorze!
BARTOLO. Ostatecznie, czego tu chcesz? czego żądasz?
HRABIA, udając wielki gniew. Cóż do kroćset! co za napaści! Czego chcę? Nie widzi pan?