Prośby, przysięgi,
Westchnienia tkliwe,
Słodkie spojrzenia,
Pieszczoty żywe,
Miękczą pomału
Srogość dziewczyny,
I wnet pasterka
Odpuszcza winy.
A gdyby nawet
Natręt zazdrosny,
Próbował zmącić
Duet miłosny,
Serc dwojga chęć młoda
Szczęścia, ach, tyle w słodkiej chwili stwarza,
Że, każda, bodaj najsroższa przeszkoda,
Rozkoszy tylko im nowej przymnaża.
HRABIA. W istocie, śliczna aryjka i pani wykonała ją, istotnie, ze zrozumieniem...
ROZYNA. Zbyt pan łaskaw: cały zaszczyt po stronie nauczyciela.
BARTOLO, ziewając. Zdaje mi się, że cokolwiek zdrzemnąłem. Człowiek naugania się po chorych; chodzę, biegam, wspinam się po piętrach, i, skoro tylko siądę, moje biedne nogi... (Wstaje i popycha fotel).
ROZYNA, pocichu, do hrabiego. Figaro nie przychodzi!
HRABIA. Starajmy się zyskać na czasie.
BARTOLO. Ale, mości bakałarzu, powiedziałem już raz stare-