Wszyscy ci ludzie dalecy są od cnoty; autor nie podaje ich za lepszych niż są; nie broni żadnego z nich; jest malarzem ich przywar. Dlatego że lew jest okrutny, wilk żarłoczny i chciwy krwi, lis chytry i podstępny, czyż bajka jest niemoralna? Kiedy autor zwraca ją przeciw głupcowi którego pochlebstwo upaja, upuszcza z dzioba kruka ser w paszczękę lisa; morał osiągnięty; gdyby ją chciał zwrócić przeciw nikczemnemu pochlebcy, skończyłby swoją parabolę tak: Lis chwyta kąsek, pożera: ale ser był zatruty. Bajka jest lekką komedją, a wszelka komedja jest tylko rozprowadzoną bajką: różnica między niemi ta, że w bajce bydlęta mają rozum, zaś w naszej komedji ludzie są często bydlętami i, co gorsza, złemi bydlętami.
Tak więc, kiedy Molier (a ileż jemu głupcy dali się we znaki!) daje Skąpcowi syna rozrzutnego i zepsutego, który mu kradnie szkatułkę i lży go w twarz, czy z cnót czy z przywar wyciąga swój morał? Cóż mu znaczą jego marjonetki? Was-to chce poprawić! Prawda że afiszerzy i zamiatacze literaccy z jego czasów nie omieszkali wyłożyć poczciwej publiczności, jak to jest niegodziwe! Również dowiedzione jest, iż zazdrośnicy bardzo możni, albo też możni bardzo zazdrośni rozpętali się przeciwko niemu. Patrzcie, jak surowy Boileau, w Liście do wielkiego Racine’a, mści, już po śmierci, swego przyjaciela, przypominając fakty:
Nieuctwo i przesądy, w cnót mniemanych skórze,
W strojach modnych markizów i hrabin fryzurze,
Biegły zohydzać pilnie arcy-sztukę nową,
I w najwspanialszem miejscu potrząsały głową.
Komandor żądał więcej dyskrecji i taktu;
Wicehrabia, znudzony, wychodził w pół aktu;
Ten, żarliwy obrońca dotkniętych bigotów,
Autora, wraz z utworem, na stos rzucić gotów;
Drugi, ognisty markiz, w gorączce honoru,
Chce mścić się za rzekome przytyki do dworu...
Widzimy zgoła w Prośbie Moliera do Ludwika XIV, który okazał się tak wielki jako protektor sztuk i bez którego oświeco-