Strona:PL Beaumarchais - Wesele Figara.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

parku, twojej pani, tobie, drzewom, obłokom, wiatrowi który je unosi wraz ze słowami. — Wczoraj, spotkałem pannę Marcelinę...
ZUZANNA, śmiejąc się. Ha, ha, ha, ha, ha!
CHERUBIN. Czemuż nie? wszak jest kobietą! Panna! kobieta! ach! jakież te miana są słodkie! jakie wzruszające!
ZUZANNA. Oszalał!
CHERUBIN. Franusia jest poczciwa; słucha mnie bodaj; ty nie jesteś dobra.
ZUZANNA. Wielka szkoda; jeszcze tego brakowało. (Chce wyrwać mu wstążkę).
CHERUBIN wykręca się i ucieka. Aha! właśnie! wydrzesz mi ją chyba z życiem. Jeśliś nie rada z ceny, dołożę tysiąc całusów. (ściga ją).
ZUZANNA obraca się, uciekając. Tysiąc policzków, jeśli się zbliżysz. Poskarżę pani; nietylko nie będę prosić za tobą, ale sama powiem Jego Dostojności: Wybornie, panie hrabio, wygoń tego łotrzyka, odeślij do domu małego hultaja, który śmie durzyć się w jaśnie pani, a, na dobitkę, mnie ciągle chce całować.
CHERUBIN spostrzega wchodzącego hrabiego; rzuca się z przerażeniem za fotel. Zgubiony jestem!
ZUZANNA. Co się dzieje?

Scena VIII
ZUZANNA, HRABIA, CHERUBIN, ukryty.

ZUZANNA spostrzega hrabiego. Ach!... (Zbliża się do fotela, aby zasłonić Cherubina).
HRABIA podchodzi bliżej. Wzruszona coś jesteś, Zuziu! mówiłaś sama do siebie... Twoje serduszko wydaje się w stanie... bardzo naturalnym zresztą, w takim dniu...
ZUZANNA, zmięszana. Panie hrabio, czego pan sobie życzy? Gdyby Waszą Dostojność zastał tu kto ze mną...