Strona:PL Beaumarchais - Wesele Figara.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

PEDRILLO. Trzy mile tylko, ale opętane.
HRABIA. Skoro staniesz na miejscu, dowiedz się, czy paź przyjechał.
PEDRILLO. Do gospody?
HRABIA. Tak; a zwłaszcza od jak dawna.
PEDRILLO. Rozumiem.
HRABIA. Oddaj mu dekret i wracaj szybko.
PEDRILLO. A gdyby go nie było?
HRABIA. Wracaj jeszcze szybciej i zdaj mi sprawę. Ruszaj.

Scena IV
HRABIA, sam, chodzi zamyślony.

Głupstwo strzeliłem oddalając Bazylja!... gniew, to rzecz djabła warta. Ten bilecik, ostrzegający o czyichś zamiarach na hrabinę; ta pokojówka zamykająca się w alkierzu, właśnie gdy ja przybywam; żona zdjęta prawdziwym lub udanym lękiem; człowiek jakiś, który skacze oknem... drugi, który wyznaje... lub wpiera we mnie, że to on... Nitka wymyka mi się... jest w tem coś niejasnego... Inna rzecz, poddanka: cóż to ma za znaczenie dla ludzi tego stanu! Ale hrabina! gdyby jaki zuchwalec śmiał... co ja mam za myśli... W istocie, kiedy głowa płonie, najrozsądniejszy człowiek zaczyna bredzić jak we śnie! Bawiła się: te zduszone krzyki, ta źle skrywana radość! — Nie, hrabina szanuje się: mój honor... kiż djabeł go tam pomieścił! Z drugiej strony, jak stoimy? Czy ta szelmeczka Zuzia zdradziła mój sekret?... Ba! nie jest jeszcze jej sekretem, więc... Co mnie prze do tego kaprysu? dwadzieścia razy chciałem poniechać wszystkiego... Szczególne działanie niepewności! gdybym jej pragnął bez walki, pragnąłbym tysiąc razy mniej. Ten Figaro marudzi! trzeba go zręcznie wybadać (Figaro ukazuje się w głębi i zatrzymuje się) i starać się, w rozmowie, wymacać ostrożnie, czy coś wie o mej miłości do Zuzi.