Strona:PL Beaumarchais - Wesele Figara.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

podstawą języka; jeśli więc Wasza Dostojność nie ma innych przyczyn, aby mnie trzymać w Hiszpanji...
HRABIA, na stronie. Chce jechać do Londynu: nic mu nie powiedziała.
FIGARO, na stronie. Myśli, że nic nie wiem; pociągnijmy go za język.
HRABIA. Jaki powód miała hrabina, aby mi płatać podobną sztuczkę?
FIGARO. Na honor, Wasza Dostojność, pan hrabia wie lepiej odemnie.
HRABIA. Uprzedzam jej życzenia, obsypuję ją podarkami...
FIGARO. Obdarza ją pan, ale ją pan zdradza. Cóż po koronkach temu, kto niema kubraka?
HRABIA. ...Dawniej mówiłeś mi wszystko.
FIGARO. A teraz, nic panu nie ukrywam.
HRABIA. Ile ci dała hrabina za twój współudział?
FIGARO. Ile mi pan dał, aby ją wydobyć z rąk doktora? Ej, panie hrabio, nie poniewierajmy człowiekiem, który nam dobrze służy; łatwo go zmienić w lichego lokaja.
HRABIA. Czemu wszystko, czego się tkniesz, musi trącić krętactwem?
FIGARO. Bo wszędzie można się go dopatrzeć, skoro się gwałtem szuka.
HRABIA. Reputację masz fatalną!
FIGARO. A jeślim więcej wart od mej reputacji? Czy dużo jest wielkich panów, którzyby mogli to samo powiedzieć?
HRABIA. Sto razy widziałem cię, jak szedłeś ku fortunie, a nigdy prostą drogą.
FIGARO. Cóż pan chce? straszna tam ciżba; każdy chce biec; cisną się, popychają, trącają łokciami, przewracają; dojdzie do mety kto może; reszta ginie stratowana. Toteż, mam tego dosyć; co do mnie, wyrzekam się.
HRABIA. Fortuny? (na stronie). To coś nowego.