Strona:PL Beaumarchais - Wesele Figara.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

ŁAPOWY pisze. Przeciw Anonimowi Figaro. Stan?
FIGARO. Szlachcic.
HRABIA. Szlachcic? (Pisarz pisze).
FIGARO. Gdyby niebo zechciało, byłbym synem księcia.
HRABIA, do pisarza. Dalej.
WOŹNY, krzyczy. Cisza! panowie.
ŁAPOWY czyta. „...W sprawie pozwania pomienionego Figara o małżeństwo przez rzeczoną Chwaciankę. Przyczem doktór Bartolo będzie stawał za skarżącą, rzeczony zaś Figaro za samego siebie, jeśli trybunał zezwoli na to, wbrew postanowieniom obyczaju i jurysprudencji“.
FIGARO. Obyczaj, mości Łapowy, jest często nadużyciem. Klient, bodaj trochę wykształcony, zawsze zna lepiej własną sprawę, niż pewni adwokaci, którzy, pocąc się na zimno, drąc się ile tchu, i znając wszystko, z wyjątkiem faktu o który chodzi, równie mało troszczą się o to że zrujnują klienta, jak o to że znudzą audytorjum i uśpią trybunał: bardziej później nadęci, niż gdyby ułożyli Oratio pro Murena! Co do mnie, opowiem rzecz w niewielu słowach. Panowie...
ŁAPOWY. Straciłeś ich aż nadto, nie jesteś bowiem stroną skarżącą i przysługuje ci jedynie obrona. Zbliż się, doktorze, i odczytaj przyrzeczenie.
FIGARO. Ba! przyrzeczenie.
BARTOLO, kładąc okulary. Jest zupełnie jasne.
GĄSKA. Zo-obaczmyż.
ŁAPOWY. Cisza, panowie!
WOŹNY, krzyczy. Cicza!
BARTOLO czyta. „Ja, popisany, uznaję, iż otrzymałem od Jejmość Marceliny Chwacianki, w zamku Aguas-Frescas, dwa tysiące bitych talarów, którą to sumę przyrzekam że oddam jej na żądanie w tymże zamku, lubo że ją zaślubię, w odwdzięczeniu tej przysługi“. Konkluzja moja domaga się zapłacenia obligu i dopełnienia obietnicy, plus koszta prawne. (Przechodząc w ton obrońcy). Pano-