PEDRILLO, w butach z ostrogami. Wasza Dostojność! znajduję Ją wreszcie.
HRABIA. Pedrillo, doskonale. Jesteś sam?
PEDRILLO. Prosto z Sewilli, co koń wyskoczy.
HRABIA. Zbliż się tu, i krzycz co masz siły!
PEDRILLO, krzycząc na całe gardło. O paziu ani słychu. Oto papiery.
HRABIA, odtrąca go. Ech! głupiec!
PEDRILLO. Wasza Dostojność kazała mi krzyczeć.
HRABIA, wciąż trzymając Figara. Na ludzi! Hej, jest tam kto! Nikt nie słyszy? Chodźcie tu wszyscy!
PEDRILLO. Jest nas dwóch: Figaro i ja; cóż może się stać Waszej Dostojności?
BARTOLO, do Figara. Jak widzisz, na pierwszy sygnał...
HRABIA, ukazując altenę po lewej. Pedrillo, pilnuj mi tych drzwi. (Pedrillo staje pod drzwiami).
BAZYLJO, cicho do Figara. Schwyciłeś go z Zuzanną?
HRABIA, ukazując Figara. A wy wszyscy, moi wasale, otoczcie mi tego człowieka: odpowiadacie zań gardłem.
BAZYLJO. Haha!
HRABIA, wściekły. Milcz! (do Figara, lodowato). Mój rycerzu, czy raczysz odpowiedzieć na moje pytania?
FIGARO, zimno. Ba! i któż mógłby mnie zwolnić od tego, Eks-