Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/111

Ta strona została przepisana.

— Tak sadzę, nie są bowiem zdolni utrzymywać siebie samych.
Ale doktor przerwał mi szybko.
— Któż jest zdolnym do tego? — zapytał. — W społeczeństwie cywilizowanem nie może być mowy o utrzymywaniu się samodzielnie. W stanie takiego barbarzyństwa, kiedy nawet współdziałanie rodzinne jeszcze nie istnieje, każda jednostka zapewne musi utrzymywać,się sama, jakkolwiek zresztą i wówczas niezdolną jest do tego przez całe życie. Ale z chwilą, gdy ludzie poczynają żyć razem, tworząc bodajby społeczność najpierwotniejszą, utrzymanie takie staje się niemożliwem. W miarę rozrostu cywilizacyi ludzkiej, podziału zajęć i usług, prawem powszechnem staje się zależność wzajemna. Każdy człowiek, jakkolwiek odosobnionem wydawałoby się jego zajęcie, jest wówczas członkiem rozległej spółki przemysłowej, tak wielkiej, jak cały naród, jak ludzkość cała. Nieodzowność wzajemnej zależności każe domyślać się obowiązku oraz rękojmi wzajemnego utrzymywania się; ta zaś okoliczność, iż nie było tak za dni waszych, stanowiła właśnie o niedorzeczności i okrucieństwie waszego systemu.
— Wszystko to być może — odrzekłem — nie dotyczy to jednak tych, którzy zgoła niezdolni są do brania udziału w ogólnej wytwórczości przemysłowej.
— Zapewne, powiedziałem panu dziś zrana, a przynajmniej sadzę, żem powiedział, iż prawo człowieka do żywienia się przy biesiadnym stole narodowym wprost z tego wypływa, że jest człowiekiem, nie zależy zaś od zasobu jego zdrowia i siły. Rozumie się, ma to miejsce wtedy, gdy pracuje wedle sił swoich.
— Powiedziałeś pan to, ale sądziłem, że prawidło stosowało się jedynie do pracowników rozmaitych stopni