Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/130

Ta strona została przepisana.

Na podstawie tego, com słyszał, wiedziałem już, że młodzieniec ten musiał być wysoko wykształcony, oraz że tak pod względem towarzyskim, jak i pod innymi, był równy tym, których obsługiwał. Widocznem było jednak, że wzajemny stosunek w najmniejszym stopniu nie krępował obu stron.
Dr. Leete zwrócił się do młodzieńca, mówiąc, jak przystało na dżentelmena, głosem wolnym od wszelkiej wyniosłości, ale zarazem też bez najmniejszego uniżenia, gdy tymczasem zachowanie się młodzieńca zdradzało w nim jednostkę, starająca się poprawnie powierzone sobie zadanie wykonać, również bez poufałości i bez służalstwa. Było to jakby zachowanie się żołnierza, pełniącego swe obowiązki, tylko bez żołnierskiej sztywności.
Kiedy młodzieniec opuścił pokój, rzekłem:
— Nie mogę pokonać zdziwienia, widząc, jak podobny młodzian tak chętnie wykonywa swe obowiązki lokajskie...
— Co to znaczy lokajskie, nie słyszałam nigdy tego wyrazu?.. — rzekła Edyta.
— Jest to wyraz dziś już przestarzały... — zauważył jej ojccie. — Jeśli się nie mylę, stosowano go do osób, które wykonywały za innych czynności szczególnie nieprzyjemne i niemiłe; wyraz ten zawierał w sobie pewien odcień pogardy, czyż nie tak, panie West?..
— Tak, mniej więcej. Służba osobista, jak np. usługiwanie do stołu, uważana właśnie była za czynność lokajską i w takiej znajdowała się pogardzie za dni moich, iż osoby z wyższem wykształceniem i wychowaniem były raczej przeniosły trud wszelki, zanimby się poniżyły aż do niej.
— Dziwne, cudackie pojęcia... — zawołała zdziwiona pani Leete.