Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/17

Ta strona została przepisana.

do którego wprzężonemi zostały masy ludzkości, ciężko ciągnąc ten wóz po górzystej i piaszczystej drodze. Woźnicą był głód, który nigdy nie dozwalał ani chwilki spoczynku, chociaż wóz z natury rzeczy toczył się bardzo powoli. Pomimo trudności ciągnienia samego wozu wzdłuż tak ciężkiej drogi, wóz ten był w dodatku przepełniony podróżnikami, którzy nigdy zeń nie schodzili, nawet gdy wjeżdżano na najbardziej strome góry. Siedzenia na wozie były urządzone wygodnie i z przepychem. Siedząc sobie wygodnie, wysoko wzniesieni ponad pyłem wielkiej drogi, podróżni mogli cieszyć się pięknymi widokami lub dyskutować o względnej wartości zaprzęgu. Wielki był popyt, naturalnie, na miejsca na wozie i walka o nie toczyła się bardzo zażarta, każdy bowiem uważał za główny cel w życiu zdobycie sobie takiego miejsca i zapewnienia go swoim dzieciom. Podług praw, przyjętych na wozie, każdy mógł zostawić swe miejsce komu chciał, ale często się zdarzało, że takie miejsca bywały na zawsze stracone. Bo choć one były bardzo wygodne, ale zarazem i nader niepewne, i przy każdem nagłem w strząśnieniu woza niektórzy bywali wyrzuceni ze swych miejsc i spadali na ziemię, gdzie natychmiast byli zmuszeni zaciągnąć się do jarzma i pchać ten wóz, na którym niedawno tak wesół podróżowali. Oczywista, iż strata miejsca na wozie była uważaną za straszne nieszczęście i obawa takiej straty dla siebie i dla swych przyjaciół wisiała, jak groźny miecz lub jak ciężka chmura nad każdym, rzucając w ten sposób jedyny cień na szczęście podróżujących.
Ale czyż oni tylko sobą byli zajęci?.. — zapytacie. Czyż nawet zbytek, który ich otaczał, nie był im wstrętnym, gdy porównywali swój los z losem swych braci i sióstr, wprzężonych w jarzmo i gdy pojmowali, że