Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/174

Ta strona została przepisana.

uścisk miękkich jej palców odpowiedział uspokajająco na moje wyzwanie.
— Możebyśmy już lepiej ztąd poszli!.. Nie powinieneś pan zanadto doświadczać siebie... O, jak panu musi być dziwnie...
— Przeciwnie... — odrzekłem — nie wydaje mi się to dziwnem i to jest najdziwniejsze ze wszystkiego...
— Nie dziwne?.. — powtórzyła, jak echo.
— Nawet nie dziwne... — odrzekłem. — Nie doznaję po prostu uczuć, jakie pani widocznie mi przypisuje, a jakich ja sam oczekiwałem przy tych odwiedzinach. Uprzytomniam sobie wszystko, co podsuwa mi to otoczenie, ale nie doświadczam wzruszenia, którego się spodziewałem. Nie możesz pani tak się temu dziwić, jak ja sam. Od owego okropnego poranku, kiedyś mi przyszła z pomocą, starałem się unikać myśli o mojem życiu dawniejszem, tak samo, jak unikałem przychodzenia tutaj z obawy wzruszeń. Jestem zupełnie podobny do człowieka, który pozwolił chorej nodze swojej leżeć nieruchomo, żywiąc wrażenie, że jest ona bardzo wrażliwa na ból, a który, spróbowawszy poruszyć nią, znajduje, iż jest sparaliżowana...
— Czy chcesz pan powiedzieć, żeś stracił pamięć?...
— Bynajmniej, przypominam sobie wszystko, cokolwiek wiąże się z mojem życiem dawniejszem, ale nie doznaję przytem żadnego głębszego wzruszenia. Przypominam sobie wszystko tak jasno, jak gdyby to się działo wczoraj, ale uczucia moje z powodu owych wspomnień, są tak słabe, jak gdyby nietylko faktycznie ale i w świadomości mojej oddzielał mnie od nich okres stuletni. Być może, iż dałoby się to również wytłomaczyć. Zmiana otoczenia oddala od nas obrazy przeszłości tak samo, jak i oddala czas... Kiedym po raz pierwszy