Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/19

Ta strona została przepisana.

zakupna maści i bandażów, małoby się oni zajmowali losem tych, co wóz ich ciągnęli.
Wiem, że to się wyda ludziom dwudziestego wieku okrucieństwem, trudnem do uwierzenia, ale po części znajdziemy usprawiedliwienie tego zjawiska w dwóch następujących faktach: Najprzód wierzono głęboko i szczerze w to, że nie ma innej drogi dla społeczeństwa jak tylko ta, po której masa ludu wóz ciągnąć musiała, podczas gdy mniejszość siedziała nawozie; w dodatku nie wierzono nawet w możność radykalnej zmiany ani w ulepszenia zaprzęgu, ani w poprawienie drogi, ani w równiejszy podział pracy. Zawsze tak było, jak jest i zawsze tak będzie — mówiono sobie. Smutne to, bez wątpienia, ale zaradzić temu nie podobna, a filozofija nakazuje nie tracić daremnie współczucia na to, czemu zaradzić nie można.
Powtóre, co jeszcze ciekawsze, to dziwne złudzenie, któremu ulegali prawie wszyscy ci, którzy jeździli na wozie. Myśleli oni, że nie są podobni do swych braci i sióstr, wprzężonych w jarzmo, ale że są z lepszej gliny, że należą do jakiegoś wyższego gatunku istot, zasługujących na to, by je wieziono. Dziś to się wydaje nieprawdopodobnem, ale przyznaję się szczerze, że i ja kiedyś na tym wozie jeździłem i podzielałem ogólne złudzenie, więc możecie mi wierzyć.
Co najdziwniejsze, to to, że ludzie, którym zaledwo przed chwilą udało się wyjść z tłumu na dole i wleść na wóz, którym nie zagoiły się jeszcze odciski, pozostawione przez jarzmo, że nawet ci, zaledwo znaleźli się na górze, a już zaczynali podzielać ogólne złudzenie. Co się zaś tyczy tych, których ojcowie i praojcowie mieli szczęście urodzić się na wozie, przekonanie o wyższości ich rasy, było dla nich artykułem wiary. Że takiego rodzaju przesąd mocno wpływa na zmniej-